Niby dużo niby mało...
A jak to wyszło w "praniu" o tym w poście :)
Chcąc podsumować wrzesień, miesiąc który każda osoba uprawiająca jakiś sport chciała by go jak najszybciej wymazać z pamięci bądź wręcz marzyła by, aby nigdy nie nadszedł... jednak na każdego przyjdzie kiedyś pora i to obojętnie, czy na kogoś kto trenuje 4 razy w tyg czy 6, mowa oczywiście tu o kontuzji... ;/
Wszystko po dogłębnym przemyśleniu zaczynało się już we mnie kumulować dużo wcześniej gdyż nie przykładałem uwagi do takiego terminu jak regeneracja, roztrenowanie itp. Ok zgodzę się może trenuje zaledwie od roku ale intensywność treningów i kilometraż miesięczny miałem większy niż nie jedna osoba która biega od dłuższego czasu, bieganie jednak to nie tylko klepanie niepotrzebnych kilometrów tu też trzeba używać głowy i to bardziej niż się wydaję, teraz to wiem.
"Przygody" jakie mnie spotykały we wrześniu rozpoczęły się na Iławskim Półmaratonie który odbywał się 7.09.2014, podczas biegu na ok 15 km coś zachrobotało mi w kolanie, ale wiadomo jak to na zawodach, przypływ adrenaliny itp ale już podczas biegu wiedziałem, że coś się dzieje niedobrego, jednak zacisnąłem zęby i postanowiłem walczyć do końca, udało się dobiec :)
Bo biegu porobiliśmy sobie ze znajomymi kilka fotek później pogadaliśmy udaliśmy się na posiłek regeneracyjny i wyczekiwaliśmy na losowanie nagród ;p
Trochę to zeszło więc kolano nawet tak nie bolało, zresztą po biegu ponad 20km w upalny dzień człowiek czuje się jakby go autobus przejechał więc nawet specjalnie nie wiedziałem czy te kolano mnie boli czy raczej wszystko. W drodze powrotnej jednak kolano dało sobie we znaki zwłaszcza w chwili gdy zmieniałem biegi a noga wciskała pedał sprzęgła. Do domu miałem ok 60 km czułem się jak bym jechał z 600, ból ciągle narastał więc już po dotarciu do domu postanowiłem zajechać do szpitala, tam skierowali mnie na badanie Rtg, mimo że mam tam jakąś wiedze związaną z medycyną i tak po fotkach czekałem na opinie lekarza. I tu myślałem, że się załamie... Padło "uraz łękotki bocznej" myślę sobie kó*wa mać najlepsza pora na starty a ja z rozwalonym kolanem :( załamka ;/
Jednak Pani doktor po chwili dodała, że to najgorszy scenariusz bo jego finałem by mnie miał czekać stół operacyjny (zabiegowy), trochę się uspokoiłem, drugą opcją mogło być przeciążenie obciążeniowe (czyli przetrenowanie) bądź skręcenie torebki stawowej czy jakoś tak (nie wiem jak to się dokładnie nazywa, ale jakoś tak zrozumiałem), noga była już podpuchnięta więc dostałem skierowanie do ortopedy. Były godziny wieczorne więc nic w ten dzień bym nie załatwił, pojechałem do domu i zacząłem robić sobie zimne okłady łagodziły to ból i dzięki temu opuchlizna zeszła. Poza tym dostałem jeszcze 2 tyg zwolnienia lekarskiego. Następnego dnia udałem się do przychodni w celu zarejestrowania się do ortopedy i tam myślałem, że padnę wizytę miałem mieć dopiero za ponad 2 tyg, bo niby wszystko zajęte itp itd (stara śpiewka) na szczęście prywatnie u lekarza byłem już na drugi dzień ;p
Na opinie czekałem jak na wyrok w sądzie, i co się dowiedziałem... na szczęście noga nie spuchła i nic z nią się takiego nie działo jednak wykluczyć uraz łękotki można tylko podczas rezonansu magnetycznego (takie badanie podobne do rtg tylko bardziej dokładnie) które będę dopiero miał dopiero po nowym roku ;/ bo na to długo się czeka a prywatnie ponad 500zł ;/
Ale o tym innym razem, ortopeda wręcz zakazał mi przez tydz biegania, ewentualnie basen i gimnastyka dodatkowo miałem chodzić w stabilizatorze i zadbać o jakiś suplement który jest odpowiedzialny za "smarowanie" naszych stawów.
W dniach od 8.09 do 16.09 nic nie biegałem dziwne to uczucie niby delikatnie ponad tydz a czułem się jak by to była wieczność ale czasami warto na jakiś czas odpuścić, żeby nie popsuć się bardziej. Po tyg przerwy, żeby było śmiesznie pojechałem na kolejne zawody w Grudziądzu dystans 10 km- bieg na przełamanie tak by można to nazwać musiałem zobaczyć jak zachowa się noga, i nawet sobie powiedziałem, że jak tylko coś będzie nie tak schodzę z trasy obojętnie czy to będzie 1 czy ostatni kilometr, wiadomo, że nie biegłem też na maxa (może trochę ze strachu bądź rozsądku), bieg ukończyłem z czasem 43:20 czyli nie tak źle, ale żeby było śmiesznie to (zawiesiłem się skupiony nad kolanem) i nie zdążyłem włączyć zegarka ;p he he mówię sobie że odpalę go na 1km ale to też mi się nie udało i na 2km tak samo ;p wiem wiem łosiek ze mnie :) ale wiecie co nigdy tak fajnie się nie czułem biegłem na ślepo nie wiedziałem z jakim tempem itp itd ustawiłem sobie tylko na wyświetlaczu tętno które starałem trzymać się w granicach 70% maxa. Najważniejsze jest to, że po biegu nie bolało mnie kolano :)
W następnym tyg chciałem ruszyć już normalnie z treningami tzn delikatne rozbiegania jednak nie udało mi się to bo jak pech to pech, przeziębiłem się i dopadła mnie grypa ;/ he he gile do pasa, gorączka itp itd jakaś masakra, pocieszałem się tylko tym, że przyda mi się dodatkowa regeneracja :) 3 dni przeleżane w wyrku naprawdę dały dużo, w końcu się wyspałem :)
Pod koniec tego tyg w okolicy odbywał się I Gniewski Bieg więc żal było nie pojechać ;p na zawodach spotkałem jeszcze kilku kolegów z grupy KWIDZYN BIEGA którym też nie udało uciec się przed przeziębieniem, więc już przed startem powiedzieliśmy, że biegniemy treningowo tak tylko żeby zaliczyć bieg i tak się stało. Bieg okazał się dość ciekawy zwłaszcza podbieg na 4 km nie dość, że prawie kilometrowy (jak nie lepiej) to jeszcze w lesie i na piachu który w niektórych miejscach był ślizgi. Bieg ukończony, medal odebrany i szybka akcja "powrót dom" zakończona sukcesem :)
30 Września udało mi się zrobić cały trening od A do Z i dało mi to sporo frajdy :)
Ps. Podsumowanie
Na pewno wiem, że w treningu biegowym między bieganiem a regeneracją można postawić znak równości, trzeba przywiązywać uwagę do treningu jak i czasu po treningu tzw. regeneracji.
Na dzień dzisiejszy wiem, że ostatni bieg jaki będę biegł w tym roku (mam nadzieje, że nic nie wymyślę ;p) jest Bieg Niepodległości 11.11.2014 w Gdyni a po nim mam prawie miesiąc okresu roztrenowania i wprowadzenia do treningów po okresie roztrenowania, mam już nawet plan co będę robił ale o tym będzie mowa w innych postach, a po tym okresie zaczynam się przygotowywać do maratonu.
Kolejnym ważnym elementem jest fakt, że zainwestowałem w podstawowe suplementy (BCAA , Glukozamina, kolagen) i nie chce żeby mnie teraz ktoś zrozumiał, że jak każe się szprycować odżywkami itp itd bo ja tak nie mówię! :) Jednak uważam, że podczas intensywnych miesięcy stosowanie suplementów jest wręcz wskazane.
Ok nie zanudzam ;p
Podczas biegania nie zapominajmy go używać :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz