poniedziałek, 4 maja 2015

Od "Zera" do Bohatera - Czyli moja droga do Maratonu

Nie żyjemy by lepiej biegać...

Biegamy by lepiej żyć...

Jak to wszystko się zaczęło...


Wszystko zaczęło się w czerwcu 2013r. ważyłem wtedy dobre 98kg przy wzroście 178, a 27 lipca miałem wziąć ślub z moją (już) żoną Agnieszką. Zrobiło mi się trochę głupio, że doprowadziłem się do takiego stanu, z własnego lenistwa i głupoty mianowicie objadanie się wieczorami + spore ilości piwka. Chciałem ze sobą coś zrobić, to już był pierwszy krok do sukcesu ;p przekopywałem internet (he he popijając piwko) i szukałem stron o tym jak zgubić kilogramy, myślałem nad jakimś sportem i padło na bieganie, myślałem sobie, że tak będzie najłatwiej i najszybciej (w pewnym stopniu miałem rację ale nie do końca).
Przekopując kolejne strony internetowe, fora i blogi trochę się irytowałem bo większość stron była dla tych którzy już to robią parę lat mają jakieś sukcesy a ja po prostu chciałem schudnąć. Aż pewnego dnia natrafiłem na blog Biegowo i okołobiegowo oraz fanpage Trzymam tempo  (do których z całego serca zachęcam i polecam), postanowiłem napisać do osoby która to prowadzi (mówię sobie co mi tam i tak nie odpiszę, bo pisałem do wielu a On jako jedyny odpisał), śmieszne jest to, że jeszcze tego samego dnia miałem odpowiedz, z konkretnymi wskazówkami co aż mnie zamurowało. Byłem już podbudowany wiedziałem jak zaczynać co robić na początku (o tym wszystkim w następnym poście) tylko brakowało mi jeszcze jednego, impulsu żeby zacząć ;p Powtarzałem sobie z tygodnia na tydzień, że od pon zaczynam tylko nie powiedziałem od którego, aż pewnego razu przekopując internet trafiłem na grafikę na której był tekst:
PAMIĘTASZ JAK MÓWIŁEŚ ZACZNĘ OD PONIEDZIAŁKU? TO DZIŚ!

Po tych prostych słowach coś we mnie wstąpiło, nie potrafię tego opisać, jakiś wewnętrzny głos kazał wstać mi od kompa i iść na trening. Początki przypadały na przełom czerwca i lipca akurat wtedy było bardzooo gorąco :( (wyobraźcie sobie gościa który waży prawię 100kg i biegnie jeszcze w upalny dzień) dlatego na początku starałem biegać późnym wieczorem bądź nad ranem, żeby z nikim się nie mijać, zwłaszcza, że pewnego razu poszła w moją stronę wiązanka od gości których mijałem coś w stylu pacz jak się zasapał, zaraz na zawał padnie ;/ nie były to miłe słowa zwłaszcza dla osoby która postanawia zacząć swoją przemianę i walkę o każdy centymetr przebiegniętego dystansu. Zdałem sobie sprawę, że czasami trzeba odbić się od dna żeby coś osiągnąć, z perspektywy czasu patrzę na to, że może gdyby nie te teksty to zaprzepaścił bym treningi, załamał się i dalej nic nie robił, lecz z natury jestem uparty, zawzięty i walczę o cel jaki sobie postawiłem. Te słowa dały mi takiego kopa, że powiedziałem sobie w myślach, że ten się śmieje kto się śmieje ostatni.

Przygotowania do startu...

 

Z chwilą pojawienia się myśli w mojej głowie o udziale w maratonie, musiałem się zdecydować właściwie wybrać miejsce w którym chciałbym zadebiutować, powiem że rozważałem nad dwoma opcjami mianowicie Maraton w Dębnie oraz Orlen Warsaw Marathon. Po długich przemyśleniach padło na Warszawę, która bliska jest mi sercu ;)
Po wybraniu miejsca pojawił się kolejny problem, z którym męczyłem się dobre dwa tygodnie, mianowicie chodzi mi o plan treningowy. Internet, aż kipi od ilości planów maratońskich wczytywałem się w nie analizowałem, przeglądałem komentarze i powiem szczerze, że zgłupiałem ;p Do tej pory plany jakie realizowałem na 10 km opierały się na zapiskach Pana Jerzego Skarżyńskiego który rozpisywał plany w swojej książce "Biegiem przez życie", bardzo mi one odpowiadały i wykręciłem na nich parę życiówek :) Dlatego na jednych zawodach bodajże w Gdyni tak się złożyło, że swoje stoisko właśnie miał Pan Jurek, zakupiłem u Niego książkę "Maraton"  zdecydowałem się na realizację planu według jego wskazówek, czy były trafne? dowiecie się pod koniec artykułu :) 
Plan generalnie składał się z 4 części i jego zakres czasowy wynosił  ok 28 tygodni. W czasie jego realizacji miałem 4 treningi w tygodniu + 3 treningi gimnastyki siłowej, objętość w tygodniu mieściła się w zakresie 50-65 km. Pierwsza część to okres "wprowadzenie jesienne" który pozwolił mi wejść w rytm treningowy po okresie roztrenowania (jest to bardzo ważny okres, często pomijany przez początkujących biegaczy, którzy są na tak zwanej fali), po okresie wprowadzającym kolejna część to "Orka" w czasie której byłem częstym gościem leśnych ścieżek dlatego, że w planie znajdziemy sporo krosów zarówno pasywnych jak i aktywnych (różni się to prędkością przelotową poszczególnych pętli),  często były też spokojne wybiegania, nazwane wycieczką biegową ( ok 18-25km). Następnym krokiem był "Siew" tu prócz długich wycieczek biegowych, miejsce krosów zajęła siła biegowa (podbiegi, skipy i wieloskoki) był to najdłuższy okres, powiem szczerze, że czasami wydawał mi się zbyt monotonny, ale no co trzeba było go realizować zwłaszcza, że miałem za sobą zrobione już więcej ajk połowę planu ;p Ostatnia część to okres przeznaczony na starty kontrolne, do wyboru był start w Półmaratonie na dwa tygodnie przed maratonem, bądź start w biegu na 10 km w tydz przed maratonem, zdecydowałem się na Półmaraton, akurat fajnie się zgrał 8 Półmaraton w Poznaniu na którym też mi zależało bo nigdy tam nie miałem możliwości aby tam pobiegać:) Co mnie też ucieszyło, że w starcie kontrolnym udało mi się wykręcić nową życiówkę :))
Co do realizacji planu, w tym roku zima była bardzo dla nas łaskawa, i nie było dużo momentów w których mróz czy śnieżyce ograniczały by nasze możliwości treningowe. Ale jednak były dni gdzie naprawdę było ciężko, ale jak to mówią nie ma złej pogody do biegania... 
Co w tym miejscu mogę powiedzieć hmm wkręciłem się w bieganie a dodatkowo przed oczyma miałem cel jaki sobie obrałem czyli Maraton, podczas którego będę musiał się, zmagać z większymi trudami oraz podjąć walkę z własnymi słabościami, teraz to wiem nie myliłem się ;) He he jak to mówią płacz na treningu po to, żeby na zawodach się śmiać, jednak Maraton jest taką cwaną "bestią", że zawsze czymś zaskoczy i to czymś czego byśmy się nie spodziewali taka jego natura, że jest nie przewidywalny i może dla tego czyni go to dystansem królewskim ;) Kwestię treningu myślę, że chociaż w niewielkim stopniu udało mi się naświetlić, jednak jest to tak długi okres, że by z tego książkę napisał a nie o to mi chodzi ;p i nikogo nie che zanudzać.
Co mogę jeszcze powiedzieć, to to, że realizacja planu typowo pod maraton (duża intensywność, spory przebieg kilometrowy itp itd) wymaga od nas tego, aby dostarczać do organizmu odpowiedniej ilości energii i to chodzi o taką po której będziemy mieli kopa na treningu i nie spowoduje to wzdęć i uczucia ociężałości.
Dlatego nie można lekceważyć, kwestii odżywania, w tym okresie królowały na moim stole różnego rodzaju dania z makaronów, zarówno na zimno jak i na ciepło, słodko i słono. Naprawdę, możliwości stworzenia dania z makaronu jest tyle ile ludzi na świecie, każdy może coś wymyślić coś co mu zasmakuje, i da siły na trening wszystko według uznania. Moje ulubione dania to makaron ze szpinakiem, makaron z jogurtem naturalnym i borówkami bądź truskawkami, oraz wszystkie zapiekanki makaronowe z dużą ilością warzyw :) 
Kolejną rzeczą która króluje na talerzach biegacza to owsianka :) 
Na początku jadłem ciągle taką samą tzn płatki owsiane + mleko szybko zdrowo i hmm monotonnie, dlatego zacząłem eksperymentować z różnymi dodatkami, tzn z miodem, rodzynkami, żurawiną, a nawet z masłem orzechowym. Natrafiłem też na fajną stronkę gdzie można stworzyć własne musli i okazało się to super sprawą bo za każdym razem mogłem wymyślać nowe kompozycję :) Super sprawa. Poza owsianką dobrego "kopa" na początek dnia dawały mi płatki ryżowe i wszelkie rodzaje kaszek :)
Wiadomo, też żeby odżywiać się zdrowo, jeść sporo warzyw i owoców, zamiast smażenia gotowanie na parze, ograniczyć napoje gazowane i pić spore ilości wody. Przydatna też okazała się suplementacja głownie mam na myśli zestaw witamin i minerałów dla sportowców (dlatego, że mają większe ilości poszczególnych składników), bezcenne okazują się też aminokwasy które dbają o nasze mięśnie, oraz odżywki białkowe a nawet węglowodanowo-białkowe tak zwane gainery (które super sprawdzają się gdy nie mamy czasu przygotować posiłku bo np jesteśmy w pracy bądź podczas wyjazdu). 
Podczas treningów przydatne okazały się także wszelkiego rodzaju batony energetyczne, oraz żele. Doceniłem to zwłaszcza na 30 kilometrowych wybieganiach miło było sobie zrobić przerwę, pocieszyć oko ładnymi krajobrazami oraz przekąsić coś dobrego w smaku a dodatkowo dającego siłę aby wrócić do domu :) 



Wyjazd i nocleg przed startem...

 

W tym miejscu chciałbym podziękować Prabuckiej Grupie Biegowej Olbrzym, za możliwość zabrania się z nim do Warszawy. Zabawna sytuacja, gdy czekaliśmy na busa którym mieliśmy się dostać na zawody podjechała między czasie Warszawa, od razu przyszło nam na myśl, że do Warszawy pojedziemy Warszawą he he to by był czad. Udało nam się zrobić fotkę która dała nam sporo radości. Po chwili podjechał bus zapakowaliśmy się i udaliśmy się w drogę mieliśmy przed sobą ładnych parę godzin drogi która minęła bardzo szybko w miłej atmosferze ;) Powiem szczerze, że jeden z kolegów zdradził mi tajniki jego diety przed maratonem (niestety nie mogę powiedzieć bo to opatentowane he he ), której skuteczności byłem w dużym szoku bo udało mu się przebiec maraton w ok 3h12min ;p
Po przyjeździe do Warszawy kierowaliśmy się w stronę hali do której był utrudniony dojazd, wiadomo remonty, korki a między czasie drogi były już pozamykane bo w dzień przyjazdu odbywał się marszo-bieg harytatywny. Gdy udało nam się już dotrzeć na halę zostawiliśmy tak auto i po odbiór pakietów ruszyliśmy autobusem (odległość między halą a startem wynosiła ok 3km). 
Gdy dotarliśmy do miasteczka biegacza czuć było już atmosferę adrenalina buzowała już podczas odbierania pakietów, może dlatego, że pierwszy raz brałem udział w tak dużej imprezie i czułem się troszkę nieswojo, jak z innej bajki. Po odebraniu pakietów udało mi się spotkać swoich biegowych przyjaciół którzy podobnie jak ja prowadzą fanpage poświęconego tematyce biegowej Przemka (Wszyscy Biegacze Łączmy Się- Moje Biegowe Życie) oraz Marcin (MarcinBiega) oczywiście nie obyło się bez wspólnej fotki :) Z Przemkiem znam się już od dłuższego czasu zaś Marcina poznałem pierwszy raz na żywo super gościu widać, że kocha biegać :)
Po wspólnej fotce pokręciliśmy się po targach, na których było bardzo dużo stoisk różnych firm, można było dowiedzieć, się ciekawych rzeczy o suplementacji, najnowszych rozwiązaniach w odzieży termoaktywnej, przetestować na specjalnej bieżni buty, i dowiedzieć się, jakom stopę się posiada - pronacja, neutralna...
Na jednym ze stoisk mianowicie ze sportową biżuterią, czekała na nas miła niespodzianka, każdy z nas otrzymał opaskę na rękę z wybranym cytatem który go najbardziej motywował ;) Jeszcze raz dziękuję z tego miejsca. 
Pochodziliśmy jeszcze troszkę po miasteczko i rozeszliśmy się w swoje strony by przygotować się do startu, ja już chciałem udać się na halę rozłożyć karimatę, śpiwór, wykąpać się i uwalić się :)
Na halę postanowiłem wrócić spacerkiem w sumie było to tylko 3 km które jak na Warszawę to nieduża odległość, poza tym spacer dobrze zrobił :)
Chciałbym też, powiedzieć kilka zdań o hali w której odbywał się nocleg. Jestem bardzo zadowolony bo wszystko było dobrze oznakowane, tzn gdzie toaleta gdzie prysznice itp itd, wolontariusze pilnowali, żeby nikt z poza listy zawodników nie wszedł (tzn mi o jakiś ludzi z miasta ;p) poza tym na hali była przygotowana woda do picia, banany i pomarańcze. Spotkałem też, na niej wielu ludzi z którymi fajnie się rozmawiało, a imienia niestety już zapomniałem ;p Miejsc noclegowych było sporo, zwłaszcza, że ludzie spali nie tylko na samej hali (boisko) ale również na korytarzach i na innych piętrach kompleksu :) Kolejny nocleg na plus :) Wstałem wyspany i gotowy do podjęcia walki z królewskim dystansem :) 


Czas stanąć do walki - czyli ostatnie chwile przed startem....

Na start pojechaliśmy autobosuem, które organizator podstawiał pod halę, wolałem przyjechać szybciej, bo i tak nosiło mnie już, adrenalina buzowała, nogi z waty ogólnie to masakra byłem zakręcony, że nie wiem czy bym w stanie odpowiadać na proste pytania. Gdy dojechałem do miasteczka biegacza strzeliłem sobie kawkę, chwile sobie pochodziłem w okolicach mety, żeby sobie na nią popatrzeć, chciałem ją dobrze obejrzeć bo wiedziałem, że jak będę na nią wbiegał to nic nie zapamiętam i nie myliłem się :)
Później udało mi się spotkać z kilkoma znajomymi, żeby wymienić jeszcze cenne uwagi przed startem, posłuchać ludzi którzy mają już na swoim koncie kilka maratonów, obrać sensowną taktykę itp. Przepraszam też wszystkie osoby które czekały na wspólne foto przed startem nie dogadaliśmy się dokładnie w jakim miejscu ma to być ;/ eh następnym razem jakoś inaczej będzie trzeba to zaplanować :) Przed startem odwiedzenie jeszcze WC i oddanie rzeczy do depozytu, więc czas było udać się do swojej strefy startowej aby przeprowadzić wspólna rozgrzewkę... Po niej już serce waliło mi jak dzwon, nogi z waty i myśl co ja tu robię, chwilkę się tylko tak zastanawiałem (może mi się tylko wydawało,że to była chwila a złapałem jakąś zawiechę) ocknąłem się w momencie odliczania 3,2,1... Start i ruszyliśmy.... 
Fajnie wyglądało, zwłaszcza na fotkach jak wszyscy wspólnie startowali (równocześnie odbywał się maraton i bieg na 10km)był multum ludzi noga sama niosła do przodu i sam start nawet dla zawodników dawał dużo radochy i czuć było w powietrzu atmosferę zawodów, dodatkowo jeszcze przed startem były puszczone dwie sektorówki w kolorach flagi Polski analogicznie do koszulek tzn biała dla dystansu 10 km i czerwona dla maratonu :)
Powiem szczerze, że obawiałem się, że na starcie stracę sporo czasu przez wymijanie ludzi którzy nie powinni stać w tym miejscu co stoją ale z perspektywy czasu wydaje mi się, że to ja byłem bardziej osobą wymijaną ;p 
Pierwsze kilometry biegły mi się bardzo dobrze, wręcz idealnie wszystko było tak jak sobie zakładałem, chociaż za szybko wystartowałem, nie miałem jeszcze doświadczenia jak rozplanować siły na tak długi dystans, w końcu to debiut i chyba każdy chciałby wypaść jak najlepiej. Podczas biegu odczuwałem świetną atmosferę, dzięki bardzo dużej ilości kapel jakie były porozstawiane przy trasie biegu, dodatkowo ludzie dopingowali z całego serca, czasami wydawało mi się, że są bardziej nakręceni tym maratonem niż sami biegacze, ale brawo tak powinien wyglądać każdy bieg. 
Po 15 kilometrach czułem dalej moc w nogach, nic mi nie dolegało, aż było to za piękne. Sporo też dawało to, że postanowiłem sobie, że na każdym punkcie odżywiania będę coś brał a sporo tego do wyboru było: woda, izotonik, czekolada, banany, cukier i chyba coś jeszcze he he na pewno były gąbki z wodą :) poza tym miałem ze sobą żel który postanowiłem zjeść w połowie trasy. Po 15 km było coraz częściej widać dość przykre "obrazy" tzn coraz częściej widziałem ludzi którzy nie dali rady i albo schodzili z trasy, albo ktoś (służby ratownicze) pomagały z tej trasy zejść. Osobiście miałem takie głupie myślenie, w stylu cholera pewnie za szybko wyrwał, patrzyłem na zegarek i widziałem, że biegnę za szybko, na pewno szybciej niż zakładałem, bałem się co będzie dalej... 
I stało się po 30-stym którymś kilometrze stwierdziłem, że to najlepszy moment żeby się kawałek przejść he he oczywiście tak nie było, to nie ja sobie wymyśliłem tylko troszkę mnie odcięło, oczywiście biegłem dalej ale walka była przez dobre 7 km. 
Teraz pewnie ktoś pomyśli, że za szybko zacząłem i nogi nie wytrzymały, albo może kolka czy sraczka po degustacji każdych przystawek jakie nam serwowano nic z tego, wyszło szydło z worka i to dopiero pod koniec maratonu, mianowicie muszę się przyznać, bez bicia i przestrzec innych przed tym samym błędem. Mianowicie powiem to wprost, olewałem ćwiczenia na mięśnie brzucha i klatkę piersiową, myślałem sobie, że jedna seria brzuszków czy kilka pompek załatwią sprawę ale nie niestety tak nie było. W czasie biegu nie byłem w stanie machać rękami tak zakwasiły mi się mięśnie klatki piersiowej i brzucha, po 35 km czułem się jak bym zrobił z milion brzuszków i z tysiąc pompek ;p he he teraz się śmieję z tego ale podczas biegu byłem załamany. Dlatego, teraz zgodzę się z kimś kto wcześniej mi mówił, że mięśnie brzucha są może nie ważniejsze (choć czasami) lecz równie ważne jak nogi, plecy itp.
Mimo takiej niespodzianki maraton udało mi się przebiec z czasem 3:30:07 najbardziej szkoda mi tych 7 sekund, bo moim marzeniem było przebiec maraton w 3:30 :) Troszkę mnie to dziwi bo na zegarku wyszło mi że nawet złamałem o parę sekund złamałem te 3:30 ale kieruje się oficjalnym czasem jaki dostałem w sms-ie czyli jestem maratończykiem z czasem 3:30:07 i jestem z tego dumny. 
Na starcie wymarzony medal :) Wicie co jest najśmieszniejsze, że podczas maratonu, faktycznie zrobiłem sobie troszkę spacerku ale nie stanąłem w miejscu, dopiero zrobiłem to za linią mety jak wręczali mi medal i co nie mogłem zrobić kroku na przód dziwne uczucie ;/ Ale jakoś doczłapałem się do depozytu a później do szatni tam jak siadłem to nie miąłem siły ściągnąć butów.... 
Po chwili odpoczynku szybko się ogarnąłem i na hale poszedłem na piechotkę musiałem się rozruszać i to mnie chyba uratowało bo pozwoliło mi rozchodzić nogi. Może powrotu do domu nie będę opisywał ;) Ale był bardzo przyjemny i wesoły :)

Regeneracja po maratonie....

 

 Jak to wyglądało po maratonie? Powiem szczerze, że wyobrażałem sobie to gorzej ;p Największe problemy miałem z mięśniami brzucha i klatki piersiowej. Co do nóg to tragedii nie było, najgorzej chodziło się po schodach he he ale po 2 dniach od maratonu czyli we wt było już ok może byłem zmęczony ale nie obolały, zwłaszcza, że już we wtorek miałem dobowy dyżur w pracy ;p 
Teraz widzę jaki wpływ ma kąpiel solankowa podczas regeneracji, postawiła mnie na nogi i pozwoliła zrelaksować się po wysiłku, dodatkowo super sprawdziła się także maść chłodząca połączenie tych dwóch składników (oczywiście osobno he he) postawiły mnie na nogi dodatkowo spokojne wybiegania spowodowały to, że już tydz po maratonie odwiedziłem Bydgoszcz aby zmierzyć się z 10 kilometrowym dystansem podczas 2/4 Biegów z serii Bydgoszcz na Start :) Ale o tym już w innym poście ;p 


Podsumowując...